Kilkunastogodzinny sen , wielokrotnie przerywany wzbogacaniem moreny w mocznik i kreatyninę pozwolił nam odpocząć i nabrać sił. Rano rześcy udaliśmy się na śniadanie w dużym namiocie bazowym. Punkt kulminacyjny dnia wydarzył się już o 11.30, czyli medyczna kontrola. Okazało się że Łukasz ma nadciśnienie, chociaż twierdzi, że jest to nadciśnienie pomarańczowej puchówki, w którą ubrany był pan doktor nomen omen Lukas. Generalnie wszyscy mieli podniesione ciśnienie, żeby wyrównać ciśnienie atmosferyczne. Wierzymy, że równowaga w przyrodzie musi być zachowana. Dzień upłynął nam na piciu, jedzeniu i sikaniu. Można tu nawet zakupić sobie wysokoprocentowy alkohol- nie próbowaliśmy. No dobra, spakowaliśmy jeszcze rzeczy do depozytu, które jutro mamy wynosić do C1 (Kasia 10.2kg, Łukasz 15.8kg). A teraz pozostało oczekiwanie na kolację, którą uprzejmi argentyńczycy przygotowują na 19. ( Uprzejmość wynosi 90$ za śniadanie i obiadokolacje).